Tags

, ,

Przyznam, Korea Południowa nigdy nie była jakimś ważnym miejscem w moim życiu, ani nawet w moich zainteresowaniach. Kiedyś kupiłem film „Jewel in the Palace”, w którym pokazany jest dwór królewski w dawnej Korei, intrygi na tym dworze, i kobietę, która stara się rozwiązać problemy zdrowotne króla za pomocą odpowiedniej diety. Łatwo się domyślić, owa kobieta była pierwszym lekarzem kobietą w tym kraju i z tej racji miała wielu męskich wrogów. Film zrobił na mnie duże wrażenie, ale raczej negatywne – nieustanne intrygi, skryte mordowanie przeciwników, podstępy, itd. Jak się dobrze zastanowić to inne dwory królewskie, carskie czy cesarskie, na świecie nie były dużo lepsze. Ale ten film w jakiś szczególny sposób zaważył na moim stosunku do Korei.

Pierwsza poważna oferta z Korei pojawiła się parę dni po mojej decyzji wyjazdu z Emiratów do Polski. Jeden z moich kolegów wiedząc, że jestem wolny przysłał mi propozycję pracy na jego uczelni. Odmówiłem. Chciałem najpierw uporządkować moje sprawy w Polsce – remont domu, i parę innych rzeczy. Główną jednak przyczyną było cargo z naszymi rzeczami wysłane z Emiratów do Polski. Nigdy nie wiadomo, co nasi milusińscy w różnych urzędach ubzdurają sobie w tych swoich głowach. Zresztą okazało się, że moje przypuszczenia były słuszne, ale to już inna sprawa.

Parę miesięcy później pojawiła się kolejna oferta z Korei. Tym razem zgodziłem się, ale tylko na dwa krótkie semestry – letni i zimowy. Każdy z nich trwa tylko 3 tygodnie i na taką nieobecność w domu mogłem sobie pozwolić. Mój pierwszy semestr w Korei, na przełomie lipca i sierpnia 2014, był bardzo sympatyczny. Wyjątkowo mili studenci, pilni i wyjątkowo zainteresowani moimi wykładami. To było typowe koreańskie lato – temperatury w granicach 30 stopni i wilgotność do pełnego nasycenia. Czego więcej można się spodziewać po kraju, który jest długim półwyspem obdarzonym częstymi wiatrami z południa? Był to bardzo sympatyczny pobyt. Dużo pracy, a w niedziele zwiedzanie okolic. Cheongju, stosunkowo nieduża miejscowość, nie ma zbyt wiele atrakcji, a samo miasto jest dość typowym, raczej nudnym, miastem azjatyckim nie wyróżniającym się niczym szczególnym. Znalazłem ładną świątynię buddyjską, kilka innych pomniejszych, lokalnych świątyń szamańskich, oraz liczne cmentarze rozsiane na okolicznych wzgórzach.

Styczniowy wyjazd do Korei nie zapowiadał się również specjalnie interesująco. Wiadomo zima, a zima w tym kraju już raz mi dokuczyła. Przyjechałem do Cheongju późnym wieczorem. Mróz był, jakiego nie pamiętam, i dokuczliwy wiatr od strony Syberii. Dało się to przeżyć, ale nie było to przyjemne. Hotel na uczelni, zasypiam, budzę się, znowu zasypiam, budzę się, itd. Tak działa zmiana czasu – 8 godzin różnicy.

DSCF7648a

Typowa ulica w centrum Cheongju

Następnego dnia zaczynam zajęcia. Grupka studentów bardzo mała, zaledwie kilka osób. Pytam – dlaczego tak mało? O co tu chodzi? Moja poprzednia grupa była bardzo liczna i wszyscy chcieli zapisać się na mój kolejny kurs. Dowiaduję się, że ktoś postanowił zrobić równolegle podobny wykład, ale po koreańsku. Kolegom czasem coś takiego do głowy przychodzi. Patrzę z żalem, że taki interesujący wykład mi zmarnowano. Jest jednak również chwila satysfakcji – pod koniec drugiego tygodnia przychodzi do mnie sekretarka za zapytaniem, czy mógłbym zrobić wykład otwarty dla wszystkich studentów. Oni bardzo żałują, że nie mogą brać udziału w moim wykładzie. Oczywiście zgadzam się. Ustalamy, że wykład odbędzie się w przedostatnim dniu trzeciego tygodnia. Słyszę na korytarzu radosne głosy studentów. Jest nieźle. A tymczasem robię swoje. Przygotowuję kolejne wykłady, dyskusje ze studentami, sprawdzam, jakich nowych słówek angielskich się nauczyli? Po każdym wykładzie mają mi przygotować listę nowych słówek. Omawiamy je na początku wykładu. Wyjaśniamy, kiedy i jak mogą być użyte. Im jest to potrzebne, a mi pozwala na bezstresowe rozpoczęcie zajęć.

Wykład otwarty okazał się wyjątkowo trafiony i oczekiwany. Duża sala jest pełna ludzi. Są zarówno pracownicy jak i studenci. Opowiadam o architekturze muzułmańskiej i jej związkach z matematyką. Wędrujemy więc razem po znanych, a czasem dawno zapomnianych miejscach – Jerozolima i Kopuła nad Skałą (cała konstrukcja jest oparta na geometrii ośmiokąta), Mauzoleum Samanidów w Bucharze (złoty podział odcinka wyznaczający plan i wszystkie ważne elementy budowli), Mauzoleum Sułtana Sandżara w Turkmenistanie (plany budowli na każdym z czterech poziomów oparte na ośmiokącie foremnym i znowu złoty podział), kopuła meczetu Bibi Khanim (złoty podział odcinka użyty do uformowania kształtu sufitu w kopule i fragment elipsy). Pokazuję ornamenty geometryczne z Kirgistanu i z imperium Seldżuków w Konii. Opowiadam o mało znanej konstrukcji neusis i jak została ona użyta do konstrukcji bardzo specyficznego ornamentu przez matematyka Abū al-Wafā’ Būzjānī . Wykład kończę ornamentem z kościoła greckiego w Istambule. Ornament ten odkryłem i rozpracowałem stosunkowo niedawno. Jak na razie nikt poza mną jeszcze nie zna tego ornamentu, ani mojej metody. Potem była długa dyskusja. Dziesiątki pytań. Wszyscy są zdumieni widząc tak wielki wpływ matematyki greckiej na architekturę i sztukę muzułmańską.

Jeden dzień weekendu wykorzystuję na zwiedzanie miasta. Zrobiłem długi spacer po okolicznych wzgórzach. Było słońce, dużo słońca, i spacer był wyjątkowo przyjemny. Nawet nie widziałem, że tak blisko campusu uczelni są świątynie szamańskie. Liczne wyznania religijne w Korei mogą przyprawić o zawrót głowy Europejczyka. Są tu dziesiątki wyznań od szamańskich, poprzez buddyjskie do wszystkich możliwych chrześcijańskich. Ludzie chodzą w niedziele do kościoła, ale kiedy ich dzieci mają zdawać ważne egzaminy to idą prosić o pomoc lokalne bóstwa w świątyniach szamańskich. My w Polsce mamy na to odpowiednie powiedzenie „panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. O świątyniach i religiach Korei opowiem przy innej okazji. Jest to temat bardzo interesujący i odrobinę skomplikowany.

DSCF7694

Jedna z okolicznych światyń w pobliżu campusu KNUE. Buddyjska czy szamańska – kto to wie?

Każdą wolną chwilę wykorzystuję na spacery po campusie uczelni. Korzystam nie tylko z wyjątkowo przyjaznej pogody w tym roku. Mróz, naprawdę duży mróz, zdarzył się dopiero dwa razy. Pozostałe dni są słoneczne i dość ciepłe. Uczę się ogrodnictwa na okolicznych ogrodach i parkach. Oni podejrzeli metody cięcia drzew od Japończyków, a może było odwrotnie? Kto to wie jak było naprawdę? Tu prawie każde drzewo jest odpowiednio uformowane. Zaczynam rozróżniać różne formy przyciętych drzew. Jest to forma bardzo wyrafinowanej sztuki ogrodniczej. Podobna do japońskiego Niwaki. W czasie mojego poprzedniego semestru w Korei odkryłem prywatną szkółkę drzew. Wszystko odpowiednio ukształtowane i w odpowiednio wysokiej cenie. O tym też opowiem przy innej okazji.

DSCF7763

Tu każde drzewo, czy krzak, jest odpowiednio ukształtowane.

A tymczasem pora na kolejny wykład, kolacja, i spać. Jutro też jest dzień i równie pracowity jak ten dzisiejszy.