To był pracowity tydzień. Kolejne testy, kolejne wykłady i długo odkładany artykuł. Zacząłem go pisać jakiś czas temu. Potem były długie przerwy, znowu pisanie, i znowu przerwy. W rezultacie wielokrotnie traciłem wątek tego tekstu. W tym tygodniu skasowałem większość tekstu, większość rysunków i zacząłem prawie od nowa. W międzyczasie trwała dyskusja z Tonym Lee o tym kto wprowadził określenie islamski ornament geometryczny. Oczywiście nie zgadzamy się, a z tej dyskusji wynikają kolejne sporne punkty widzenia.

Tony jest emerytowanym artystą, ja matematykiem z wykształcenia, geometrą. On jest przywiązany do słowa islamski ornament, bo jest w nim historia i pewna romantyka. Ja nie cierpię tego określenia, bo nie ma w nim precyzji. On ginie w dziesiątkach okręgów, skomplikowanych rozważań. Ja uważam, że to nie ma sensu, bo artyści w średniowieczu nie znali na tyle geometrii, aby móc tworzyć takie skomplikowane konstrukcje. To dla nas współczesnych jest trudne, a co dopiero dla ludzi wiele set lat temu. Szukam metod prostych, takich, które byłyby możliwe do zrozumienia i zastosowania w tamtych czasach. Oczywiście znajduje je dzięki Rosjanom i ich badaniom w Azji Środkowej. W ich pracach znajduję zdjęcia, które mówią mi jak te metody powinny wyglądać. Ciekawe jest, że tyle osób widziało te zdjęcia i nikt nie zauważył tak prostych metod konstrukcji tych ornamentów. Dla większości ludzi są to tylko rysunki z zbudowane z odcinków. Kiedyś w Istambule pewna pani powiedziała przy mnie „zdumiewające jest jaką wyobraźnię mieli ci ludzie”. Kiedy powiedziałem jej, że to jest matematyka popatrzyła na mnie jak na wariata. Tony nie jest matematykiem, ale jego pomysły konstrukcyjne są zbyt złożone, aby przeciętny człowiek mógł je zrozumieć, powtórzyć a może nawet sam wymyślić.

Po wielu dniach ostrej dyskusji z Tonym i zmagań z moimi własnymi pomysłami zaczyna mi coś wreszcie wychodzić. Pierwsza wersja tekstu jest gotowa. Ale nie jestem z niej zadowolony. Ciągle brak w niej precyzji. Takiej precyzji, jaką mamy w matematyce. Przychodzi mi do głowy, że właściwie chcę mieć teorię aksjomatyczną – podobną do tej jaką mamy w geometrii. Kolejna noc zarwana na poprawianie i szukanie właściwych idei. Przeglądam dziesiątki ornamentów z różnych źródeł. Wyszukuję wspólne cechy tych obrazków. Wreszcie mam. To nie jest nawet skomplikowane – dwa zbiory zależne od siebie i cztery proste aksjomaty. Tylko tyle potrzeba, aby opisać islamski ornament geometryczny.

Następnego dnia kończę tekst. Jeszcze trochę poprawek, polerowanie sformułowań i koniec pracy. Wreszcie czas na odpoczynek.

ryc_02

To jest naprawdę matematyka

Jest już prawie północ, jutro sobota. Tylko jak zasnąć teraz, kiedy myśli ciągle szaleją w głowie? Siadam na kanapie – ktoś kiedyś powinien wymienić w niej sprężyny, wbijają mi się w siedzenie. Włączam radio. BBC Classic nadaje właśnie muzykę Enyo Moricone do filmu Musashi. Mój ulubiony film z dawnych lat. Zamykam oczy, wsłuchuję się w muzykę. Staram się wyciszyć swoje myśli. Wracają natrętnie, nowe pomysły, nowe idee, plany na przyszłość. Nie podejmuję tematu, nie staram się rozwijać moich myśli. Niech sobie idą spać. Przez jakiś czas mam spokój. Potem kolejne myśli zaczynają chodzić po głowie, natrętnie i chaotycznie. Wiem, że jak teraz się nimi zajmę to znowu umysł zacznie pracować na pełnych obrotach. Skupiam się więc na muzyce i na moim oddechu. Tak najlepiej. Oddychać i panować nad swoim oddechem. Wdech, wydech, wdech, wydech. Obserwuje swoje wdechy i wydechy jak fale na brzegu morza. Przychodzą i odchodzą, znowu, i znowu. Tak w nieskończoność.  Kolejne myśli nie znajdują już oparcia w mojej głowie. Jest tylko wdech i wydech. Tylko tyle. Nic więcej nie istnieje. Jest noc, orkiestra cicho gra, w mojej głowie kompletny spokój. Nie ma żadnych myśli – odeszły, ale kiedyś znowu powrócą.

Jeszcze przez chwilę słucham muzyki. Teraz już świadomie. Ładny jest ten fragment, kiedy Musashi zostawia swoją wioskę i odchodzi w dalszą drogę, gdzieś daleko. W końcu czuję, że moje siedzenie już dłużej nie wytrzyma niewygód tej kanapy. Otwieram oczy, patrzę na zegarek – minęła godzina od chwili, gdy zakończyłem pracę. Siedziałem godzinę nic nie robiąc. Jestem kompletnie ścierpnięty, ale jest mi gorąco, pomimo, że w pokoju już tylko +16. Czas spać. Wyłączam radio. Na ekranie komputera pojawił się nowy email. Kolejny list of Toniego. Tony, przepraszam, ale nie przeczytam teraz tego listu. Zostawię go sobie na poniedziałek. Sobotę i niedzielę zostawiam sobie na słuchanie muzyki, czytanie i porządki. Nie chce wchodzić w kolejną dyskusję, która może pozbawić mnie snu na wiele godzin.  Teraz tylko zagrzebać się pod grubymi kocami i spać. Spać tak długo, jak się da.

Tunis, 5 grudzień, 2015